wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział Czwarty

Wsiadłam z Aśką do samochodu i pojechałyśmy do domu Krzyśka. Aśka miała mnie odebrać około dziewiętnastej, ale powiedziałam, że sama wrócę autobusem. Wysiadłam i zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi je chyba ojciec Krzyśka i zaprosił do środka. Krzysiek był w swoim pokoju. Zszedł na dół kiedy usłyszał, że weszłam.
- Hej Krzysiek - powiedziałam.
- Cześć Karo - powiedział. - Mamo, tato to jest Karolina. Poznałem ją na obozie jeździeckim w Juwencie. Pamiętacie?
- To ta Karolina? Miło nam - powiedziała mama Krzyśka.
- Tak. Powiedziałam Dawna państwa nie widziałam.
- My ciebie też. Chcecie  lemoniadę? - zapytała mama.
Poszliśmy do pokoju Krzyśka. Szło się tam po schodach. Miał on pokój od zachodu. Zaraz pod oknem było dwupiętrowe łóżko. Biurko było po prawej stronie, a książki miał zaraz nad szafką nocną. Ściany były zielone. Pościel była granatowa. Wszystkie ( albo większość ) mebli była czarna. Jedno się w Krzyśku nie zmieniło. Zawsze lubił Skillet i to się w nim nie zmieniło. Na ścianach było wiele plakatów, a na jednej półce same płyty tego zespołu. Koszulkę, którą miał teraz na sobie też udowadniał swoją miłość do tego zespołu.
   Weszliśmy do pokoju, a ja patrzyłam na jeden plakat, który wisiał nad łóżkiem. Był tam wielki napis, a w lewym górnym rogu zauważyłam swój własny podpis sprzed kilku lat. Uśmiechnęłam się w duchu.
- No co tam? - zapytał.
- No jak widać żyję.
- Podszedł do radia i włożył jakąś płytę (  daleka nie wiedziałam jaką ). Włączył ją i przewinął. Kiedy usłyszałam pierwsze nuty, nie wiedziałam co to, ale potem już wiedziałam.
- Forgiven - powiedziałam
- Tak właśnie - powiedział uśmiechając się
- Pamiętałeś  - powiedziałam. Pewnie nie zapomniał, że to była moja ulubiona piosenka.
- Tak. - powiedział. - Choć to ci coś pokarzę.
Wyszliśmy z pokoju i zaprowadził mnie na strych. Wyjął ze skrzyni pudełko i mi je podał. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam moją porcelanową figurkę konika i kilka karteczek. Wyjęliśmy je i zaczęliśmy czytać. To były nasze pierwsze listy do siebie. Uśmialiśmy się. Potem poszliśmy z powrotem do pokoju i usiedliśmy na balkonie. Miał on piękny widok z okna. Widać było stadninę i wszędzie był las i wysokie góry. Patrzyliśmy na nie kilka minut.
- A co tam u Ciebie Krzysiek? - zapytałam
- No jak widać żyję. - powiedział.
- Ale mi nie oto chodzi. Masz jakąś bliską sobie osobę w szkole taką, której byś wszystko powiedział?
- Chodzi ci o dziewczynę? - zapytał się z uśmiechem.
- No mniej więcej tak.
- Nie, nie mam. - powiedział wpatrując się w białą chmurkę. - A ty?
- Ja? Przecież właśnie tu przyjechałam. Nie znam nikogo.
- Jak to nie?
- Ejj, ale o co ci chodzi?
Uśmiechnął się tajemniczo. Patrzył się w moje zielone oczy i nic nie mówił.
- Nie? - zapytałam pytająco.
- To co tu robisz? Skoro nikogo nie znasz?
- W sęsie ciebie?
- No?!?! - powiedział.
- A no tak. Jesteś moim przyjacielem.
- To przynajmniej tyle. - powiedział z lekkim zawodem. - Na pewno tylko przyjacielem?
- A kim chciałbyś być?
- No ... - zaczął mówić, ale go uciszyłam.
- Tak.
- Ale co tak? Serio? Jesteś bobrem?!?! - zapytał śmiejąc się.
- Jakim bobrem? - powiedziałam ze zdziwieniem.
- Pytałaś się kim dla mnie chciałabyś być, to chciałem zapytać czy jesteś bobrem, a ty powiedziałaś, że jesteś. - mówił przez śmiech.
- Okej. To było nieuczciwe - powiedziałam z udawaną złością.
Potem zeszliśmy na obiad. Zjedliśmy ogórkową i kotlety schabowe z ziemniakami i surówką.. Następnie około godziny dwudziestej wróciłam do stadniny i poszłam spać. Byłam zmęczona. Położyłam się, ale nie usnęłam od razu. Napisałam jeszcze kilka rzeczy w pamiętniku. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz