Obudziłam się. Śniło mi się, że wyjechałam z Chrisem w teren i galopowaliśmy. Szybko wstałam i ubrałam się. Miałam nadzieję, że wszyscy zapomnieli o mnie zapomnieli. Znaczy nie o mnie tylko o moich urodzinach. Zeszłam na dół i się zmartwiłam. Zobaczyłam wiele wstążek i na środku stołu wielki tort. Prawie bym zapomniała. Był dzisiaj siódmy lipca. Przysięgłam sobie, że jeżeli stoi za tym Krzysiek to w urodziny się zdziwi. Jednak miałam rację. To właśnie on czekał w stadninie z dwoma osiodłanymi końmi.
- To nie ty je siodłasz dzisiaj. - powiedział.
Nagle się obudziłam. W okno bębnił deszcz. Był dziewiętnasty sierpnia.Wstałam i ubrałam się. Coraz bardziej zbliżał się pierwszy dzień szkoły. Dzisiaj do stadniny znowu miał przyjść Krzysiek. Tylko on mnie rozumie tak jak należy. Zeszłam i zjadłam kanapkę z dżemem. Wyszłam z domu i ruszyłam na wybieg, gdzie zauważyłam kilka koni. Weszłam tam i wszystkie konie podbiegły. Kilka z nich pogłaskałam po pysku, a następnie zabrałam Jazona z wybiegu i poszłam z nim do boksu. Wyczyściłam go i osiodłałam. Pojechałam z nim następnie na halę. Była cisza i spokój. Aśka pojechała dzisiaj z gromadką dzieci w teren i był spokój. Za kilkanaście minut miała przyjść właścicielka Royala. Miałyśmy pojechać w teren. Osiodłałam oba konie i wyczyściłam fryzkowi siano w boksie.
Przyszła Roxanna. Podziękowała mi za osiodłanie konia. I wyjechałyśmy w teren. Pojechałyśmy ścieżką wzdłuż rzeki.
- Często jeździsz? - zapytałam
- Staram się przychodzić raz na dwa dni. A ty pewnie codziennie?
- Tak. Ile lat ma Royal?
- Niedługo będzie miał osiem lat.
- On głównie bierze udział w ujeżdżeniu no nie? Nauczyłabyś mnie czegoś?
- Niedługo startujemy w zawodach między ośrodkowych. Chciałabyś też na nim pojechać? Jeżeli się zgodzisz to pojedziesz może w regionowych, ale będę z tobą musiała ćwiczyć trzy może cztery razy tygodniowo.
- Aha. No to zgadzam się.
- Serio?!?! To super.
Teren trwał jeszcze kilkanaście minut. Potem wróciłyśmy i Roxi zajęła się koniem, a ja siodłałam konie na jazdy z dziećmi. Przyszedł Krzysiek. Pomógł mi on przy czyszczeniu i wyprowadzaniu na pastwiska. Potem odbierałam telefony i zapisywałam jazdy. Potem spędziłam dwie godziny na dopasowaniu kiedy jaki ko wyjdzie na pastwisko. Każdy koń wychodzi na 2 - 3 godzin na pastwisko dziennie. Oczywiście niektóre zamykamy w takim kole, które się obraca i one muszą biegać. Obiadu oczywiście nie jadłam. Wyszłam z kilkoma konikami za spacer po lesie i wreszcie usiadłam do kolacji z wujkiem i Aśką.
- No jaki był dzisiejszy dzień?- zapytał wujek.
- No Roxi powiedziała, że będę z nią startować w zawodach na Royalu.
Oboje się zaksztusili.
- Serio?! - zapytał wujek
- Tak, ale jestem zmęczona idę spać. - powiedziałam i nic nie zjadłszy poszłam na górę. Położyłam się spać.
Jutro pojadę z Aśką na rajd i z Krzyśkiem pójdziemy opiekować się jego kuzynką, która kocha koniki <3. Trzeba jeszcze wyprowadzać konie na i z pastwisk. Tak rozmyślając zasnęłam.
OJK Vaqueros
Przygody Karoliny
wtorek, 24 czerwca 2014
Rozdział Czwarty
Wsiadłam z Aśką do samochodu i pojechałyśmy do domu Krzyśka. Aśka miała mnie odebrać około dziewiętnastej, ale powiedziałam, że sama wrócę autobusem. Wysiadłam i zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi je chyba ojciec Krzyśka i zaprosił do środka. Krzysiek był w swoim pokoju. Zszedł na dół kiedy usłyszał, że weszłam.
- Hej Krzysiek - powiedziałam.
- Cześć Karo - powiedział. - Mamo, tato to jest Karolina. Poznałem ją na obozie jeździeckim w Juwencie. Pamiętacie?
- To ta Karolina? Miło nam - powiedziała mama Krzyśka.
- Tak. Powiedziałam Dawna państwa nie widziałam.
- My ciebie też. Chcecie lemoniadę? - zapytała mama.
Poszliśmy do pokoju Krzyśka. Szło się tam po schodach. Miał on pokój od zachodu. Zaraz pod oknem było dwupiętrowe łóżko. Biurko było po prawej stronie, a książki miał zaraz nad szafką nocną. Ściany były zielone. Pościel była granatowa. Wszystkie ( albo większość ) mebli była czarna. Jedno się w Krzyśku nie zmieniło. Zawsze lubił Skillet i to się w nim nie zmieniło. Na ścianach było wiele plakatów, a na jednej półce same płyty tego zespołu. Koszulkę, którą miał teraz na sobie też udowadniał swoją miłość do tego zespołu.
Weszliśmy do pokoju, a ja patrzyłam na jeden plakat, który wisiał nad łóżkiem. Był tam wielki napis, a w lewym górnym rogu zauważyłam swój własny podpis sprzed kilku lat. Uśmiechnęłam się w duchu.
- No co tam? - zapytał.
- No jak widać żyję.
- Podszedł do radia i włożył jakąś płytę ( daleka nie wiedziałam jaką ). Włączył ją i przewinął. Kiedy usłyszałam pierwsze nuty, nie wiedziałam co to, ale potem już wiedziałam.
- Forgiven - powiedziałam
- Tak właśnie - powiedział uśmiechając się
- Pamiętałeś - powiedziałam. Pewnie nie zapomniał, że to była moja ulubiona piosenka.
- Tak. - powiedział. - Choć to ci coś pokarzę.
Wyszliśmy z pokoju i zaprowadził mnie na strych. Wyjął ze skrzyni pudełko i mi je podał. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam moją porcelanową figurkę konika i kilka karteczek. Wyjęliśmy je i zaczęliśmy czytać. To były nasze pierwsze listy do siebie. Uśmialiśmy się. Potem poszliśmy z powrotem do pokoju i usiedliśmy na balkonie. Miał on piękny widok z okna. Widać było stadninę i wszędzie był las i wysokie góry. Patrzyliśmy na nie kilka minut.
- A co tam u Ciebie Krzysiek? - zapytałam
- No jak widać żyję. - powiedział.
- Ale mi nie oto chodzi. Masz jakąś bliską sobie osobę w szkole taką, której byś wszystko powiedział?
- Chodzi ci o dziewczynę? - zapytał się z uśmiechem.
- No mniej więcej tak.
- Nie, nie mam. - powiedział wpatrując się w białą chmurkę. - A ty?
- Ja? Przecież właśnie tu przyjechałam. Nie znam nikogo.
- Jak to nie?
- Ejj, ale o co ci chodzi?
Uśmiechnął się tajemniczo. Patrzył się w moje zielone oczy i nic nie mówił.
- Nie? - zapytałam pytająco.
- To co tu robisz? Skoro nikogo nie znasz?
- W sęsie ciebie?
- No?!?! - powiedział.
- A no tak. Jesteś moim przyjacielem.
- To przynajmniej tyle. - powiedział z lekkim zawodem. - Na pewno tylko przyjacielem?
- A kim chciałbyś być?
- No ... - zaczął mówić, ale go uciszyłam.
- Tak.
- Ale co tak? Serio? Jesteś bobrem?!?! - zapytał śmiejąc się.
- Jakim bobrem? - powiedziałam ze zdziwieniem.
- Pytałaś się kim dla mnie chciałabyś być, to chciałem zapytać czy jesteś bobrem, a ty powiedziałaś, że jesteś. - mówił przez śmiech.
- Okej. To było nieuczciwe - powiedziałam z udawaną złością.
Potem zeszliśmy na obiad. Zjedliśmy ogórkową i kotlety schabowe z ziemniakami i surówką.. Następnie około godziny dwudziestej wróciłam do stadniny i poszłam spać. Byłam zmęczona. Położyłam się, ale nie usnęłam od razu. Napisałam jeszcze kilka rzeczy w pamiętniku.
- Hej Krzysiek - powiedziałam.
- Cześć Karo - powiedział. - Mamo, tato to jest Karolina. Poznałem ją na obozie jeździeckim w Juwencie. Pamiętacie?
- To ta Karolina? Miło nam - powiedziała mama Krzyśka.
- Tak. Powiedziałam Dawna państwa nie widziałam.
- My ciebie też. Chcecie lemoniadę? - zapytała mama.
Poszliśmy do pokoju Krzyśka. Szło się tam po schodach. Miał on pokój od zachodu. Zaraz pod oknem było dwupiętrowe łóżko. Biurko było po prawej stronie, a książki miał zaraz nad szafką nocną. Ściany były zielone. Pościel była granatowa. Wszystkie ( albo większość ) mebli była czarna. Jedno się w Krzyśku nie zmieniło. Zawsze lubił Skillet i to się w nim nie zmieniło. Na ścianach było wiele plakatów, a na jednej półce same płyty tego zespołu. Koszulkę, którą miał teraz na sobie też udowadniał swoją miłość do tego zespołu.
Weszliśmy do pokoju, a ja patrzyłam na jeden plakat, który wisiał nad łóżkiem. Był tam wielki napis, a w lewym górnym rogu zauważyłam swój własny podpis sprzed kilku lat. Uśmiechnęłam się w duchu.
- No co tam? - zapytał.
- No jak widać żyję.
- Podszedł do radia i włożył jakąś płytę ( daleka nie wiedziałam jaką ). Włączył ją i przewinął. Kiedy usłyszałam pierwsze nuty, nie wiedziałam co to, ale potem już wiedziałam.
- Forgiven - powiedziałam
- Tak właśnie - powiedział uśmiechając się
- Pamiętałeś - powiedziałam. Pewnie nie zapomniał, że to była moja ulubiona piosenka.
- Tak. - powiedział. - Choć to ci coś pokarzę.
Wyszliśmy z pokoju i zaprowadził mnie na strych. Wyjął ze skrzyni pudełko i mi je podał. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam moją porcelanową figurkę konika i kilka karteczek. Wyjęliśmy je i zaczęliśmy czytać. To były nasze pierwsze listy do siebie. Uśmialiśmy się. Potem poszliśmy z powrotem do pokoju i usiedliśmy na balkonie. Miał on piękny widok z okna. Widać było stadninę i wszędzie był las i wysokie góry. Patrzyliśmy na nie kilka minut.
- A co tam u Ciebie Krzysiek? - zapytałam
- No jak widać żyję. - powiedział.
- Ale mi nie oto chodzi. Masz jakąś bliską sobie osobę w szkole taką, której byś wszystko powiedział?
- Chodzi ci o dziewczynę? - zapytał się z uśmiechem.
- No mniej więcej tak.
- Nie, nie mam. - powiedział wpatrując się w białą chmurkę. - A ty?
- Ja? Przecież właśnie tu przyjechałam. Nie znam nikogo.
- Jak to nie?
- Ejj, ale o co ci chodzi?
Uśmiechnął się tajemniczo. Patrzył się w moje zielone oczy i nic nie mówił.
- Nie? - zapytałam pytająco.
- To co tu robisz? Skoro nikogo nie znasz?
- W sęsie ciebie?
- No?!?! - powiedział.
- A no tak. Jesteś moim przyjacielem.
- To przynajmniej tyle. - powiedział z lekkim zawodem. - Na pewno tylko przyjacielem?
- A kim chciałbyś być?
- No ... - zaczął mówić, ale go uciszyłam.
- Tak.
- Ale co tak? Serio? Jesteś bobrem?!?! - zapytał śmiejąc się.
- Jakim bobrem? - powiedziałam ze zdziwieniem.
- Pytałaś się kim dla mnie chciałabyś być, to chciałem zapytać czy jesteś bobrem, a ty powiedziałaś, że jesteś. - mówił przez śmiech.
- Okej. To było nieuczciwe - powiedziałam z udawaną złością.
Potem zeszliśmy na obiad. Zjedliśmy ogórkową i kotlety schabowe z ziemniakami i surówką.. Następnie około godziny dwudziestej wróciłam do stadniny i poszłam spać. Byłam zmęczona. Położyłam się, ale nie usnęłam od razu. Napisałam jeszcze kilka rzeczy w pamiętniku.
niedziela, 22 czerwca 2014
Rozdział Trzeci
Obudziłam się i szybko wstałam. Zaspałam. Ubrałam się w zieloną koszulkę i niebieskie spodnie do jazdy. Z włosów zrobiłam warkocz i zeszłam na dół. Zobaczyłam wujka jak wchodzi do samochodu. Szybko do niego pobiegłam i zapukałam w szybę. Otworzył on i wyłączył silnik.
- Jadę do miasta coś załatwić. Powinienem wrócić wieczorem. Obiad zjesz i Krzyśka. Asia cię zawiezie. Macie tam być na trzecią. Tutaj masz listę rzeczy, które musisz zrobić - powiedział podając mi kilka kartek.
- Dobrze. A mogę na kimś dzisiaj pojeździć?
- Masz tam wszystko napisane. - powiedział uśmiechając się. - No to ja jadę. Papa
- Pa. - powiedziałam i zaczęłam czytać pierwszą kartkę. Były godziny wyprowadzania koni na wybiegi i godziny jazd. Najbardziej ucieszyło mnie, że mam lążować Faraona. Najpierw zaczęłam od wyprowadzenia kilku koni prywatnych na wybiegi. Potem miałam pojeździć na Royalu, ale kiedy podeszłam do jego boksu stała tam dziewczyna.
- Hej - powiedziałam
- Cześć. Ty masz jeździć na nim? Jeżeli tak, to po pierwsze nie używaj na niego bata. Możecie przez drągi jeździć tylko nie koperty, bo on nie może skakać.
- Tak ja na nim jeżdżę, ale przesuniesz się trochę, bo chciałam wejść do niego i go osiodłać.
- Jasne. - powiedziała dziewczyna.
Osiodłałam konia i wyprowadziłam go. Wsiadłam na niego i pojechałam na halę. Dziewczyna ruszyła za mną. Najpierw chwilę stępowaliśmy, a potem ruszyłam kłusem. Jeździliśmy przez drągi i kawaletki. Dziewczyna przenosiła je bym mogła przez nie jeździć. Potem dałam Royalowi odpocząć. Bardzo kochany konik. Dziewczyna tłumaczyła mi jaki on jest. Mówiła czego na nim należy unikać i co lubi. Potem pokazała mi jak zmieniać na nim nogę w galopie, bez przejścia do kłusa. Aśka mówiła mi, że ona jest wredna i chamska, ale nie było tego po niej widać.
Podczas galopu przestraszył się takiego różowego papierka na ziemi, ale uspokoiłam go. Po jeździe wypuściłam go na wybieg.
- Dobrze jeździsz. - powiedziała dziewczyna.
- Dzięki. Fajny konik.
- Rodzice kupili mi go niedawno.
- Może przyjdziesz jutro i pojedziemy w teren?
- Jasne.
Poszłam do stajni wyczyścić kilka koni, a Roxi poszła do domu. Czyściłam właśnie takiego kasztanka kiedy podeszła do mnie Aśka. Chwilę się na nie patrzyła ze zdziwieniem.
- Czy ona była dla ciebie miła?
- Tak.
- To oznacza tylko tyle, że stwierdziła, że jesteś jedyną osobą, która może jeździć na jej koniu. Uczyła cię czegoś?
- Tak.
- No to mówię. Zobaczyła, że dobrze jeździsz. Jeżeli dobrze pójdzie to wystartujesz w regionalnych w ujedżdżeniu.
- Serio?!?!?!
- Tak, a teraz choć, Zawiozę cię do Krzyśka.
Nie mogłam uwierzyć. Dziewczyna, która nikogo nie lubi uczyła mnie jeździć? No dobra trochę to dziwne, ale no cóż. Na razie idę do Krzyśka. Ciekawe jak tam będzie.
- Jadę do miasta coś załatwić. Powinienem wrócić wieczorem. Obiad zjesz i Krzyśka. Asia cię zawiezie. Macie tam być na trzecią. Tutaj masz listę rzeczy, które musisz zrobić - powiedział podając mi kilka kartek.
- Dobrze. A mogę na kimś dzisiaj pojeździć?
- Masz tam wszystko napisane. - powiedział uśmiechając się. - No to ja jadę. Papa
- Pa. - powiedziałam i zaczęłam czytać pierwszą kartkę. Były godziny wyprowadzania koni na wybiegi i godziny jazd. Najbardziej ucieszyło mnie, że mam lążować Faraona. Najpierw zaczęłam od wyprowadzenia kilku koni prywatnych na wybiegi. Potem miałam pojeździć na Royalu, ale kiedy podeszłam do jego boksu stała tam dziewczyna.
- Hej - powiedziałam
- Cześć. Ty masz jeździć na nim? Jeżeli tak, to po pierwsze nie używaj na niego bata. Możecie przez drągi jeździć tylko nie koperty, bo on nie może skakać.
- Tak ja na nim jeżdżę, ale przesuniesz się trochę, bo chciałam wejść do niego i go osiodłać.
- Jasne. - powiedziała dziewczyna.
Osiodłałam konia i wyprowadziłam go. Wsiadłam na niego i pojechałam na halę. Dziewczyna ruszyła za mną. Najpierw chwilę stępowaliśmy, a potem ruszyłam kłusem. Jeździliśmy przez drągi i kawaletki. Dziewczyna przenosiła je bym mogła przez nie jeździć. Potem dałam Royalowi odpocząć. Bardzo kochany konik. Dziewczyna tłumaczyła mi jaki on jest. Mówiła czego na nim należy unikać i co lubi. Potem pokazała mi jak zmieniać na nim nogę w galopie, bez przejścia do kłusa. Aśka mówiła mi, że ona jest wredna i chamska, ale nie było tego po niej widać.
Podczas galopu przestraszył się takiego różowego papierka na ziemi, ale uspokoiłam go. Po jeździe wypuściłam go na wybieg.
- Dobrze jeździsz. - powiedziała dziewczyna.
- Dzięki. Fajny konik.
- Rodzice kupili mi go niedawno.
- Może przyjdziesz jutro i pojedziemy w teren?
- Jasne.
Poszłam do stajni wyczyścić kilka koni, a Roxi poszła do domu. Czyściłam właśnie takiego kasztanka kiedy podeszła do mnie Aśka. Chwilę się na nie patrzyła ze zdziwieniem.
- Czy ona była dla ciebie miła?
- Tak.
- To oznacza tylko tyle, że stwierdziła, że jesteś jedyną osobą, która może jeździć na jej koniu. Uczyła cię czegoś?
- Tak.
- No to mówię. Zobaczyła, że dobrze jeździsz. Jeżeli dobrze pójdzie to wystartujesz w regionalnych w ujedżdżeniu.
- Serio?!?!?!
- Tak, a teraz choć, Zawiozę cię do Krzyśka.
Nie mogłam uwierzyć. Dziewczyna, która nikogo nie lubi uczyła mnie jeździć? No dobra trochę to dziwne, ale no cóż. Na razie idę do Krzyśka. Ciekawe jak tam będzie.
![]() |
Zdjęcie klaczy z ośrodka <3 |
Rozdział Drugi
Obudziłam się rano wraz z moim budzikiem. Szybko wstałam i ubrałam
zieloną koszulkę, niebieskie spodnie i czarną czapkę z daszkiem. Wzięłam
marchewkę i wręcz pobiegłam do stajni. Wszyscy byli już na nogach, a
konie stały już na pastwiskach. Weszłam do stajni i podeszłam do boksu
karego. Wydawał się on troszeczkę spokojniejszy, bo gdy podeszłam
nastawił uszy w moją stronę, a potem podszedł. Dałam mu marchewkę i
pogłaskałam go po pysku.
- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę - powiedział wujek podchodząc do mnie.
- Tak. Po patrz. On jest coraz bardziej spokojny.
- Dzisiaj ugryzł Reda jak ten dawał mu jeść, prawie kopnął Aśkę gdy ona go szczotkowała. Może ciebie polubił?
- Tak właśnie podszedł i wziął marchewkę.
- No choć masz jeszcze kilka rzeczy to zrobienia.
- Co na przykład?
- Pojeździsz dzisiaj na Black Royalu, bo jego pani powiedziała, że dziś nie przyjdzie. Masz jeszcze umówiony teren z....
- Nie mów, że Krzysiek tu jeździ.
- Jeździ. - powiedział wujek.
Niemalże nie zemdlałam. Szybko wyczyściłam Black Royal, a wujek podał mi kanapkę z dżemem. Pojechałam z konikiem na halę. Black wydawał się wydawał się genialnie ujeżdżony, ale zauważyłam, że boi się palcata, więc go odłożyłam i jeździłam z nim jeszcze przez godzinkę i potem odstawiłam konika na wybieg.
Zjadłam obiad z wujkiem i wyczyściłam pewnego kasztanka, który nazywał się Jazon. Osiodłałam go, a następnie osiodłałam siwego konia. Miał on na imię Jarema. Za chwilę miał przyjść Krzysiek.
Zobaczyłam go jak wchodził do stajni. Byłam wtedy w pokoju i i ubrałam sobie granatowe bryczesy. Zieloną koszulkę i uczesałam włosy w warkocz. Na głowę ubrałam czarną czapkę z daszkiem. Na ręce dalej miałam zieloną wstążkę, ale schowałam ją pod rękawiczkę. Zeszłam na dół i zobaczyłam go w boksie Jazona. Podeszłam do niego i stanęłam za nim.
- Hej. - powiedziałam i czekałam, aż coś odpowie
- Cześć - powiedział. Chyba mnie nie poznał.
- No to jedziemy w teren? - zapytałam i podeszłam do Jaremy.
- Jasne - powiedział i wyprowadziliśmy konie.
Wsiedliśmy na nie i pojechaliśmy w stronę lasku.
- Co u ciebie? - zapytałam go
- Żyję - powiedział. Stał się on chyba bardziej skryty, albo mnie nie poznał.
- Krzysiek, Przestań udawać. Przecież wiem, że udajesz. - powiedziałam nieśmiało
- O czym ty mówisz? - zapytał mnie. Całkowicie o mnie zapomniał i okłamał zarazem. Obiecał, że nigdy o mnie nie zapomni. I co?
- Pokaż lewą rękę.
- Nie.
- Proszę.
- Nie!
Miałam ochotę go uderzyć. Całkowicie o mnie zapomniał. Nagle wpadł mi do głowy pomysł.
- Krzysiek.
- Co?
- Patrz. - powiedziałam ściągając rękawiczkę na prawej ręce. Była tam blizna w kształcie litery "K". On chyba jednak dalej nie pamiętał.
- Nie pamiętasz mnie?
- Jakoś nie.
- Na lewej ręce masz zieloną wstążkę. Znałeś kiedyś Karolinę i San Diego?
- Tak, a co. Znasz ją?
- Tak to ja.
Zaniemówił. Patrzył się na mnie jak na wariatkę. Jego szare oczy błyszczały w słońcu.
- Jak to? - zapytał ze zdumnieniem.
- Po prostu.
- Okej to jakie było godło?
- Pegaz skaczący przez przeszkodę.
- Okej. Kiedy się urodziłem?
- Piętnastego lipca.
Przez chwilę nic nie mówił. Patrzył się w przestrzeń. Chyba słuchał ćwierkania ptaków i oglądał drzewa nie wierząc w to co powiedziałam.
- To naprawdę ty. A czemu teraz jesteś tutaj? Czemu od razu nie mówiłaś, że to ty?
- Mówiłam. A teraz tu mieszkam, bo moi rodzice wyjechali.
Potem jeszcze w drodze powrotnej jeszcze chwilę rozmawialiśmy. Rozsiodłaliśmy konie i Chris musiał iść, więc pożegnaliśmy się i poszłam nakarmić konie. Potem zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Okazało się, że byłam w terenie cztery godziny. Nawet nie zauważyłam ile czasu minęło.
- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę - powiedział wujek podchodząc do mnie.
- Tak. Po patrz. On jest coraz bardziej spokojny.
- Dzisiaj ugryzł Reda jak ten dawał mu jeść, prawie kopnął Aśkę gdy ona go szczotkowała. Może ciebie polubił?
- Tak właśnie podszedł i wziął marchewkę.
- No choć masz jeszcze kilka rzeczy to zrobienia.
- Co na przykład?
- Pojeździsz dzisiaj na Black Royalu, bo jego pani powiedziała, że dziś nie przyjdzie. Masz jeszcze umówiony teren z....
- Nie mów, że Krzysiek tu jeździ.
- Jeździ. - powiedział wujek.
Niemalże nie zemdlałam. Szybko wyczyściłam Black Royal, a wujek podał mi kanapkę z dżemem. Pojechałam z konikiem na halę. Black wydawał się wydawał się genialnie ujeżdżony, ale zauważyłam, że boi się palcata, więc go odłożyłam i jeździłam z nim jeszcze przez godzinkę i potem odstawiłam konika na wybieg.
Zjadłam obiad z wujkiem i wyczyściłam pewnego kasztanka, który nazywał się Jazon. Osiodłałam go, a następnie osiodłałam siwego konia. Miał on na imię Jarema. Za chwilę miał przyjść Krzysiek.
Zobaczyłam go jak wchodził do stajni. Byłam wtedy w pokoju i i ubrałam sobie granatowe bryczesy. Zieloną koszulkę i uczesałam włosy w warkocz. Na głowę ubrałam czarną czapkę z daszkiem. Na ręce dalej miałam zieloną wstążkę, ale schowałam ją pod rękawiczkę. Zeszłam na dół i zobaczyłam go w boksie Jazona. Podeszłam do niego i stanęłam za nim.
- Hej. - powiedziałam i czekałam, aż coś odpowie
- Cześć - powiedział. Chyba mnie nie poznał.
- No to jedziemy w teren? - zapytałam i podeszłam do Jaremy.
- Jasne - powiedział i wyprowadziliśmy konie.
Wsiedliśmy na nie i pojechaliśmy w stronę lasku.
- Co u ciebie? - zapytałam go
- Żyję - powiedział. Stał się on chyba bardziej skryty, albo mnie nie poznał.
- Krzysiek, Przestań udawać. Przecież wiem, że udajesz. - powiedziałam nieśmiało
- O czym ty mówisz? - zapytał mnie. Całkowicie o mnie zapomniał i okłamał zarazem. Obiecał, że nigdy o mnie nie zapomni. I co?
- Pokaż lewą rękę.
- Nie.
- Proszę.
- Nie!
Miałam ochotę go uderzyć. Całkowicie o mnie zapomniał. Nagle wpadł mi do głowy pomysł.
- Krzysiek.
- Co?
- Patrz. - powiedziałam ściągając rękawiczkę na prawej ręce. Była tam blizna w kształcie litery "K". On chyba jednak dalej nie pamiętał.
- Nie pamiętasz mnie?
- Jakoś nie.
- Na lewej ręce masz zieloną wstążkę. Znałeś kiedyś Karolinę i San Diego?
- Tak, a co. Znasz ją?
- Tak to ja.
Zaniemówił. Patrzył się na mnie jak na wariatkę. Jego szare oczy błyszczały w słońcu.
- Jak to? - zapytał ze zdumnieniem.
- Po prostu.
- Okej to jakie było godło?
- Pegaz skaczący przez przeszkodę.
- Okej. Kiedy się urodziłem?
- Piętnastego lipca.
Przez chwilę nic nie mówił. Patrzył się w przestrzeń. Chyba słuchał ćwierkania ptaków i oglądał drzewa nie wierząc w to co powiedziałam.
- To naprawdę ty. A czemu teraz jesteś tutaj? Czemu od razu nie mówiłaś, że to ty?
- Mówiłam. A teraz tu mieszkam, bo moi rodzice wyjechali.
Potem jeszcze w drodze powrotnej jeszcze chwilę rozmawialiśmy. Rozsiodłaliśmy konie i Chris musiał iść, więc pożegnaliśmy się i poszłam nakarmić konie. Potem zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Okazało się, że byłam w terenie cztery godziny. Nawet nie zauważyłam ile czasu minęło.
![]() |
Jarema dziwnie wyszedł na zdjęciu :) |
Rozdział Pierwszy
Stałam na płycie lotniska. Wypatrywałam wujka i cioci, ale nigdzie ich
nie widziałam. Podeszła do mnie dziewczyna i patrzyła się na mnie.
- Czy my się znamy? - zapytałam
- Nie, ale twój wujek kazał mi przywieść cię do domu, bo on pojechał po nowego konia.
- Aha. A jak jedziemy?
- Mój samochód stoi tam na parkingu. - powiedziała dziewczyna i wzięła moją torbę. Ruszyła ona w stronę parkingu, więc poszłam za nią. Wsiadłyśmy do zielonego Jeep'a. Dziewczyna włączyła radio i chwile jechałyśmy w ciszy.
- Jak masz na imię? - zapytałam
- Aśka, a ty jesteś Karolina?
- Tak, a ile masz lat?
- Osiemnaście. A ty czternaście.
- Tak. Masz konia? - zapytałam się patrząc przez okno.
- Mam kasztanowatą klacz arabską. Ma na imię Lawenda.
- Ale ci fajnie.
- Ma całkiem niezły rodowód. Ale ty przecież dobrze się dogadujesz z Alkaprimem.
- No tak, ale to nie to samo jakby mieć własnego konia.
- Może, ale ja długo się męczyłam by mieć swojego.
- To może mi też się uda?
- Pewnie tak. Patrz już dojeżdżamy.
Popatrzyłam przez okno i zobaczyłam dużą stadninę z wieloma końmi. Kilka z mich było na wybiegu, a niektóre były przywiązane do koniowiązu. Najwięcej było jednak koni w stajni. Aśka zaparkowała samochód przed wybiegiem i wysiadłyśmy. Wujek wyszedł nam na powitanie. Pobiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
- No spokojnie. - powiedział.
- Podobno pojechałeś po nowego konia? - zapytałam
- Tak. Na razie jest nie osfojony i się wszystkiego boi. Choć pójdziemy go zobaczyć - powiedział i ruszyliśmy. Podeszłam do tego boksu i zobaczyłam tam pięknego karego konika. Stał on w końcu boksu z położonym uszami.
Oglądałam go i zakochałam się w nim. Nawet nie zauważyłam jak wujek mówił coś do Aśki i jak oboje odeszli. Patrzyłam się jak zafascynowana w konia. Nawet nie zauważyłam jak szybko mija czas. Ten koń uspokajał mnie wewnętrznie. Wpatrywałam się w każdy jego ruch.
- Karo idziesz na kolację? - zapytała Aśka. - Od trzech godzin tak stoisz przy tym boksie i patrzysz na karego.
Poszłam do kuchni, gdzie zjadłam z Aśką i wujkiem kolację. Poszłam spać, a Aśka wróciła do swojego domu. Mój pokój był średniej wielkości. Miałam okna na północ i południe. Widziałam przez nie kilka wybiegów koniowiąz i las, a zaraz za lasem wysokie góry. Przebrałam się w pidżamę i położyłam się spać. Śnił mi się ten właśnie konik jak najpierw się ze mną zaprzyjaźnia, a następnie bierzemy udział w zawodach.
- Czy my się znamy? - zapytałam
- Nie, ale twój wujek kazał mi przywieść cię do domu, bo on pojechał po nowego konia.
- Aha. A jak jedziemy?
- Mój samochód stoi tam na parkingu. - powiedziała dziewczyna i wzięła moją torbę. Ruszyła ona w stronę parkingu, więc poszłam za nią. Wsiadłyśmy do zielonego Jeep'a. Dziewczyna włączyła radio i chwile jechałyśmy w ciszy.
- Jak masz na imię? - zapytałam
- Aśka, a ty jesteś Karolina?
- Tak, a ile masz lat?
- Osiemnaście. A ty czternaście.
- Tak. Masz konia? - zapytałam się patrząc przez okno.
- Mam kasztanowatą klacz arabską. Ma na imię Lawenda.
- Ale ci fajnie.
- Ma całkiem niezły rodowód. Ale ty przecież dobrze się dogadujesz z Alkaprimem.
- No tak, ale to nie to samo jakby mieć własnego konia.
- Może, ale ja długo się męczyłam by mieć swojego.
- To może mi też się uda?
- Pewnie tak. Patrz już dojeżdżamy.
Popatrzyłam przez okno i zobaczyłam dużą stadninę z wieloma końmi. Kilka z mich było na wybiegu, a niektóre były przywiązane do koniowiązu. Najwięcej było jednak koni w stajni. Aśka zaparkowała samochód przed wybiegiem i wysiadłyśmy. Wujek wyszedł nam na powitanie. Pobiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
- No spokojnie. - powiedział.
- Podobno pojechałeś po nowego konia? - zapytałam
- Tak. Na razie jest nie osfojony i się wszystkiego boi. Choć pójdziemy go zobaczyć - powiedział i ruszyliśmy. Podeszłam do tego boksu i zobaczyłam tam pięknego karego konika. Stał on w końcu boksu z położonym uszami.
Oglądałam go i zakochałam się w nim. Nawet nie zauważyłam jak wujek mówił coś do Aśki i jak oboje odeszli. Patrzyłam się jak zafascynowana w konia. Nawet nie zauważyłam jak szybko mija czas. Ten koń uspokajał mnie wewnętrznie. Wpatrywałam się w każdy jego ruch.
- Karo idziesz na kolację? - zapytała Aśka. - Od trzech godzin tak stoisz przy tym boksie i patrzysz na karego.
Poszłam do kuchni, gdzie zjadłam z Aśką i wujkiem kolację. Poszłam spać, a Aśka wróciła do swojego domu. Mój pokój był średniej wielkości. Miałam okna na północ i południe. Widziałam przez nie kilka wybiegów koniowiąz i las, a zaraz za lasem wysokie góry. Przebrałam się w pidżamę i położyłam się spać. Śnił mi się ten właśnie konik jak najpierw się ze mną zaprzyjaźnia, a następnie bierzemy udział w zawodach.
![]() |
Zdjęcie jednego konika na wybiegu. Ma on na imię Perfect |
Subskrybuj:
Posty (Atom)